niedziela, 28 lutego 2010

Wstęp do schematów koszulek


Z wykształcenia jestem chemikiem, w którym tkwi dusza detektywa, która bardzo pomaga mi pracy zawodowej. Czasem jednak, gdy ktoś bardzo nadepnie mi na odcisk dusza ta nie daje mi spokoju również w życiu codziennym. Pani "F" co tu dużo mówić, nieźle mi nadepnęła.

Próbuję więc dociec, analizując wszystkie za i przeciw czy:
1) miała w ręku wykonane przeze mnie koszulki;
2) skopiowała wzory mając przed oczami jedynie zdjęcia.

By czytelnikowi(mam nadzieję ze kiedyś tacy się znajdą), było łatwiej nadążyć nadążyć za moim wywodem, nazwę "dzieci" po imieniu. Patrząc od lewej na powyższym zdjęciu leżą:

Siateczkowe dziurki
Kwiatuszek
Rustykalne dziury
Paski poprzeczne
Ażur
Paski podłużne.

Skłonna raczej jestem przychylić się do tej drugiej tezy ponieważ:
__a) uważam,że pani "F" ma w stopniu doskonałym opanowane szydełko, dlaczego zatem nie skopiowała Ażuru? Przecież mając w ręku gotowy wzór zrobiłaby to przecież bez trudu. Kopiując wzory ze zdjęcia musiałaby akurat nad tym nad wzorem posiedzieć trochę dłużej, a przecież nie ma na to czasu - nie nadąża z pomysłami.
b)Cztery pierwsze koszulki zaczynają się w bardzo podobny sposób i szczerze mówiąc ten początek jest nieco inny u niej niż u mnie.

Mój początek opiszę słownie, każdy kto choć trochę umie szydełkować rozgryzie je bez trudu.

Poczatek: kółeczko złożone z ośmiu oczek łańcuszka;
1 rząd - 8 słupków pojedynczych przedzielonych trzema oczkami łańcuszka (lub słupków podwójnych przedzielonych czterema oczkami) - zależy to: od wzoru, od wielkości koszulki oraz nastroju szydełkarki;
2 rząd(słupki pojedyncze)- słupek nad słupkiem, trzy słupki pojedyncze nad oczkami łańcuszka - co daje w sumie 32 słupki pojedyncze;
3 rząd - słupki pojedyncze (lub podwójne) przedzielone czterem oczkami łańcuszka, wbite w co drugi słupek poprzedniego rzędu - razem 16 półsłupków pojedynczych (lub podwójnych);
4 rząd (słupki pojedyncze) - słupek półsłupkiem, dwa słupki nad oczkami łańcuszka, co daje w sumie 48 półsłupków;

Dopiero od tego momentu zaczyna się właściwy wzór.
Pani "F" dochodzi do tego momentu na skróty, oszczędzając czas i nici. Odkryła jednak banalność pomysłu i opracowała na tej bazie dodatkowe 2 wzory. Tym razem najprawdopodobniej "własne". Schematów jednak na wszelki wypadek nie podaje. A nóż, ktoś by je skopiował.

Może jednak nie doceniam zasad moralnych pani "F". Nie zrobiła Ażuru, choć umiała, bo koszulka wydała się jej zbyt frywolna,jajko zbyt odkryte? Może zresztą nie zrobiła, dlatego bo się jej po prostu nie podobały? Tak do końca to akurat ta koszulka nie pasuje do zestawu, a trzeba przyznać patrząc na stronę pani "F" że gust ma ona wyśmienity. Właściwie jej wybór powinien mi pochlebiać. Oprócz pięciu moich skopiowała, tylko jedną, spośród wielu jakie można obejrzeć na internnecie.

Szydełkowanie a spokój ducha


Robótki ręczne zawsze pomagały mi się uspokoić (zawsze tzn. do ostatniego piątku). Zarówno szydełko, jak i druty nie lubią stanów wzburzenia nerwowego. Stan ducha natychmiast znajduje odbicie w jakości prac - albo ścieg staje się zbyt ściśnięty, albo, co gorsze, gubi się jakieś oczko lub słupek. Często takiego błędu nie widzi się od razu, dopiero wtedy gdy się swoje dzieło upierze, wykrochmali i wyprasuje. Jestem z natury osobą nerwową, stąd moje zamiłowanie do małych form, takich jak koszulki. Błąd wychodzi w nich zazwyczaj przy następnym okrążeniu, co mnie natychmiast przywołuje do porządku. Jeśli go jednak nie zauważę i po naciągnięciu koszulki na jajka rzeczywistość staje się nieubłagana, tracę niewiele czasu - wykonanie koszulki trwa około pół godziny. Co innego gdyby to była serwetka lub sweter. Wczoraj jednak nic mi nie wychodziło, a od wylewu krwi do mózgu pociągającego zasoba udar tej częsci mej osoby uratowała mnie dopiero lektura książki Dawida Servan-Schreibera pt."Zdrowiej". Zakupionej zresztą na początku tygodnia (chyba w wizji proroczej). Dotarłam do rozdziału 4, zastosowałam podany przez niego sposób na uspokajanie rozszalałych emocji i o dziwo pomogło. Zaczęłam myśleć rozsądnie. Skończyłam szturmować stronę pani "F" komentarzami i uświadomiłam sobie, przede wszystkim, że mój wpływ na czyjąś uczciwość jest praktycznie żaden, jeśli nie chcę by moja wojna o prawa autorskie skończyła się w sądzie. Taki koniec "pisankowej wojny" byłby po prostu dokładnie śmiechu warty. Mogę natomiast w większym stopniu niż dotychczas zaistnieć w internetowej dżungli, zakładając sobie blog. Z niewielką pomocą syna udało mi się to zrobić w ciągu jednego dnia. Zaczynam być powoli Pani "F" nawet wdzięczna. Nam też nadzieję, że kiedyś trafi ona w poszukiwaniu pomysłów na "własne wzory", z którymi zresztą "nie nadąża" na mój blog. W końcu już raz to się jej udało. Trafi, przeczyta, doda komentarz i ... powtórzymy całą dyskusję z jej blogu, którą tak pieczołowicie wykasowała. Była to bowiem w jej wykonaniu bardzo ciekawa interpretacja prawa autorskiego, warta szerszego upowszechnienia.
Na jej blog postanowiłam więcej nie zaglądać. Zbyt boli oglądanie moich "ukochanych dzieci" opieczętowanych cudzym podpisem.

Koszulkowa wojna


W 2006 roku wstukując w Googlach hasło "koszulki na jajka" otrzymywało się jedynie adresy stron z moimi wyrobami i z reklamami koszulek na jajka z kalkomanii, zakładanymi na jajka na gorąco. W kolejnych latach pojawili się naśladowcy. Śledziłam pilnie wszystkie strony, dumna z faktu, że wprowadziłam nową jakość na rynek ozdób Wielkanocych - "szydełkowe koszulki na jajka". Możliwości szydełka są nieograniczone i z podziwem patrzyłam, co inni potrafią wymyślić. Oczywiście zdarzały się wzory podobne do moich, ale tylko podobne.

Mój stan samozadowolenia został jednak poważnie zaburzony w piątek, 26.02.2010 r. Buszując po internecie trafiłam na pewną stronę z robótkami ręcznymi, szczerze mówiąc naprawdę przepięknymi . Przeglądając kolejne "własne" wzory autorki dotarłam do tej, która mnie interesowała najbardziej - stronę świątecznych jajek. Dotarłam i oniemiałam, widząc praktycznie wierną kopię swoich wzorów. Zrobiło mi się przykro, ale początkowo tylko przykro. Opracowane przeze mnie wzory są stosunkowo proste (stąd cały ich urok) i każdy kto umie trochę szydełkować, potrafi je odtworzyć na własny użytek. Czy jednak odtworzenie i umieszczenie na własnym blogu jest "własnym użytkiem?". Raczej wątpliwe. Moje zdenerwowanie jednak sięgnęło zenitu, gdy okazało się, że właścicielka strony nie dość, że skopiowała, to jeszcze podaje schematy ich wykonania (trzech z nich) twierdząc, że są to jej własne pomysły. Prawa do komercyjnego wykorzystania wzorów przekazałam synowi, który od ponad roku prowadzi sklep, więc we dwójkę wdaliśmy się w dyskusję z autorką strony, chcąc ja zmusić do wycofania moich wzorów lub przynajmniej uznania autorstwa. Moje koszulki krążą po świecie od paru lat, gdyby więc pani "F"(zbieżność litery nie przypadkowa) napisała, że widziała gdzieś takie, bardzo się jej spodobały i dlatego skopiowała, też nie miałabym nic przeciwko temu. Znaczyłoby to tylko,że zrobiłam naprawdę coś ładnego. Ale własny pomysł?
Dyskusja nic nie dała - nasze komentarze do jej bloga zostały wykasowane, wzory nie.
Poczułam sie zlekceważona, a lekceważyć nie powinno się nikogo, a już na pewno "nie powinno się lekceważyć starszych kobiet z siatkami" (Olga Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kości umarłych"). Pani "F" miała pecha, nie mogła przecież wiedzieć, jak wyglądam i ile mam lat. Nie mogła o mnie wiedzieć również innej ważnej rzeczy. Urodziłam się 20 km od Kasiny Wielkiej i tak jak Justyna Kowalczyk łatwo nie popuszczę.
Założyłam więc swój własny blog

Barwienie jajek



W 2006 trafiłam na "niszę ekonomiczną". Niestety nie byłam właściwie przygotowana do wejścia na rynek. Przygotowałam zbyt mało koszulek a i Allegro ma przecież zasięg ograniczony. Ale gdyby tak.....:

a) Zapisać się do Ligi Polskich Rodzin;
b) Z ramienia partii złożyć do Laski Marszałkowskiej projekt ustawy "O obowiązku ubierania wielkanocnych jajek w szydełkowe koszulki".

Sukces finansowy byłby murowany. Zresztą nie tylko ja bym na tym zyskała. Nie wyrobiłabym, niech każdy statystyczny Polak zje jedno choć jedno jajko ....... (Hola! Dlaczego jedno, skoro może pić kilka litrów alkoholu?) Przecież to doskonały sposób na rozwiązanie problemu bezrobocia kobiet na wsi. Poparcie Samoobrony byłoby murowane.
Niestety zanim swój pomysł wprowadziłam w czyn (czytaj zgromadziłam odpowiedni zapas koszulek), koalicja PiS-u, LPR-u i Samoobrony rozpadła się.

Pozostała mi jeszcze międzynarodowa współpraca z Chinami i zalanie świata " moimi koszulkami". Niestety nie miałam pieniędzy na wycieczkę do Chin, a wszyscy przedstawiciele rasy żółtej handlujący na pobliskim placu, przy bliższy poznaniu okazywali się Wietnamczykami.

Mój pomysł powiązania dziewiarstwa (niekoniecznie ręcznego) z polityką ktoś jednak przechwycił i do dziś nie wiem kto to mógł być. Nikomu z Samoobrony pomysłu przecież nie przekazałam, bo nikogo nie znałam.
Kto bowiem zbił największy kapitał na Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie? Zapewne producent pomarańczowych szalików. Bardzo ciekawi mnie, czy stanowił on "siłę sprawczą" rewolucji, czy też znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. Wolę wierzyć w to ostatnie. Może kiedyś trafi się i mnie coś takiego.

Na rynku szydełkowych ozdób Bożonarodzeniowych praktycznie nie udało mi się zaistnieć. Moje gwiazdki przeszły prawie niezauważone na tle całego mnóstwa naprawdę pięknych wyrobów. Nic nowego nie wpadło mi do głowy, a nie chciałam kopiować cudzych pomysłów.

Chcąc natomiast rozszerzyć nieco asortyment na kolejne Święta Wielkanocne, zaczęłam eksperymentować z naturalnymi barwnikami do jajek. Prawda jest taka, że albo jajka już nie te co dawniej (być może zmienił się skład chemiczny skorupek), albo ja nie umiem tego robić. Nie udało mi się bowiem:

1) uzyskać czerwieni z buraków (jedynie nędzny róż);
2) zieleni z: żyta, trawy, barwinka;
3) żółci z pędów wierzby.

Od zupełnego załamania uratowała mnie czerwona kapusta. Wprawdzie gotowanie w wywarze z kapusty nic nie dało wydmuszce, ale zapomniałam ją wyciągnąć z wywaru, a następnego dnia czekała mnie miła niespodzianka (oprócz niezbyt przyjemnego zapachu). Piękny morski kolor widoczny na zdjęciu, doskonale pasujący do żółtych i radośnie zielonych koszulek. Okazało się też, że by uzyskać taki kolor nie trzeba czekać, aż wywar się zaśmierdzi. Wystarczy poczekać aż ostygnie. Niezawodna okazała się tez cebula. Zanurzona w niej na moment dobrze wysuszona wydmuszka natychmiast przybrała żółtą barwę. Eksperyment przeprowadzony w identycznych warunkach, przy użyciu wywaru z buraków jako barwnika nie przyniósł spodziewanych rezultatów - znów wydmuszki były ledwo różowe.


Już najwyższa pora, by podejść naukowo do zagadnienia i napisać odpowiedni projekt na badania. Nie sadzę by KBN tak zaniżył loty i dał na nie pieniądze, ale może dałoby się coś uszczknąć z Uni Europejskiej?

Żywioł szydełkowania


Sztukę poruszania się po Allegro opanowałam już w grudniu 2005, sprzedając stare książki (efekt porządków świątecznych), tak więc wystawienie pierwszych jajek na allegro poszło mi bez trudu. Mój asortyment sprzedaży składał się z dwóch pozycji: "Pisankowe koszulki na jajka" (same koszulki) i "Jajka w pisankowych koszulkach" (koszulki na wydmuszkach farbowanych w wywarze z cebuli). Każdy, kto próbował sprzedać swoje rękodzieła na Allegro wie, że dochód z tego jest niewielki, jednak komentarze jakie dostawałam od kontrahentów (język Allegro) był balsamem dla mojej duszy. Duszy zgorzkniałej Matki Polki. Poczułam się wtedy znów "młoda i w swoim żywiole", jak morderca w piosence "Knajpa morderców" śpiewanej przez Kazika. Nie znaczyło to bynajmniej, że miałam ochotę wtedy kogoś zamordować.

Pisankowe koszulki na jajka


Witam na moim pierwszym w życiu blogu. Jestem osobą w starszym wieku i poruszanie się po świecie internetowym idzie mi nieco opornie, jakkolwiek dzięki dzieciom posuwam się powoli do przodu.
Robótki ręczne stanowiły moją pasję od zawsze. Za czasów socjalizmu była to niezwykle przydatna umiejętność, gdyż przy brakach w sklepie jeden kilogram dobrej włóczki starczał dla dziecka na długo. Zrobiony raz sweterek, można było pruć i przerabiać w nieskończoność, nadążając tym sposobem zarówno za modą jak i za wzrostem dziecka. Czasy się jednak zmieniły i moje umiejętności straciły na wartości. Straciły do czasu, gdy nie odkryłam Allegro. Stało się to w grudniu 2005 r. Zobaczyłam, tam mnóstwo pięknych ozdób świątecznych zrobionych na szydełku i spore zainteresowanie nimi. Zrobiło mi się troszkę żal, że na Święta Bożego Narodzenia nie zdążę już nic zrobić, ale przecież niedługo miały nadejść Święta Wielkanocne.
Zdobienie pisanek na jajka jest starą słowiańską tradycją (Muzeum Pisanek można np. zwiedzić w Kołomyi), która niestety powoli zanika. Sposobów zdobienia mamy bardzo dużo. W dzieciństwie, w Wielką Sobotę, malowałyśmy z siostrami jajka farbkami lub drapałyśmy wzór na jajku ugotowanym w wywarze z cebuli. Wszystko po to, by te małe dzieła sztuki zjeść na Śniadanie Wielkanocne. Zawsze patrzyłam z żalem jak znika pisanka za pisanką. Tata, zresztą zupełnie nieświadomie, wybierał na początek te najpiękniejsze. Dzieci odchowałam, wnuków się jeszcze nie dochowałam, z radością wróciłam zatem do szydełkowania. Wydmuszki ubierane za pomocą szydełka widywałam wielokrotnie (można je zobaczyć np. w Muzeum Ziemi Przedborskiej), jednak nie było to do końca to, o co mi chodziło.Wszystkie one były umocowane na wydmuszce na stałe. Ja chciałam mieć na stole Wielkanocnym ozdobione jajka, nie wydmuszki. Wpadłam wtedy na pomysł wykonania ozdobnych, ażurowych pokrowców na jajka, wiązanych z jednej strony. Po miesiącu prób i błędów opracowałam 6 wzorów
"Pisankowych, szydełkowych koszulek na jajka", takich by łatwo się je zakładało na jajko i związana z jednej strony koszulka pomimo to ładnie wyglądała. (Każdy kto szydełkuje wie, że jajko zdecydowanie łatwiej jest obrobić ładnie jajko na stałe).