sobota, 10 lipca 2010

Ja chcę jak Zdzisław B.



Nie wiem, jak to się stało, ale od czasu umieszczenia na blogu ostatniego posta minął już ponad miesiąc. Przemieszczanie się z siatkami ulicami wielkiego miasta na trasie dom - praca i z powrotem w 40'sto stopniowym upale może wykończyć każdego, nie tylko 56-letnią babcię. Tak, tak, 1-lipca, dokładnie w 31-rocznicę ślubu szczęśliwie zostałam babcią. Jak jej się będzie żyło na tym najlepszym ze światów? Mam nadzieję, że będzie się umiała na nim znaleźć lepiej niż jej babcia, która od maja do dziś przebywała w stanie lekkiej depresji w jaki wprowadziło mnie zawiadomienie ZUS-u o mojej przyszłej emeryturze. Po trzydziestu latach pracy, w tym dwudziestu na najstarszej Polskiej Uczelni(no, już wiadomo gdzie mieszkam), raczej nie w charakterze sprzątaczki skoro ukończyłam studia, dzisiaj otrzymałabym od ZUS-u 1123 zł emerytury. Gdy dożyję i dopracuję 60-ciu lat - 1411 zł. Urodziłam się 1954 r.,należę więc do rocznika, który pierwszy będzie miał emeryturę liczoną według nowych zasad. I gdzie tu sprawiedliwość? Koleżanka z roku(chodziła do technikum, więc urodziła się w 1953r wykonująca podobną pracę do mojej, już jest na emeryturze, która wynosi 1700 zł.
A ty pracuj, pracuj, pracuj...

Myślałam, gorzej już być nie może, ale okazało się że może. Odwiedziłam bowiem niedawno kuzyna, prowadzącego od ponad dwudziestu lat legalny warsztat stolarski. Jego emerytura w chwili obecnej wyniosłaby 160zł, za jedenaście lat, gdy osiągnie on wiek emerytalny wyniesie niecałe 300 zł.
A mógł prowadzić warsztat na czarno i płacić sobie zamiast 900 zł
ubezpieczenie KRUS-ie. Po co dziadkowie a potem rodzice uczyli nas uczciwości?

Myślałam, że na emeryturze uzyskam wolność finansową i będę mogła szydełkować do woli (no i zajmować się wnukami oczywiście). Tymczasem, gdybym została na starość w moim apartamencie na jedenastym piętrze (tzw. mieszkanie rotacyjne z którego nie udało nam się wyjść), po opłaceniu, czynszu, prądu, gazu, telefonu, RTV, internetu (a jakże), będę w gorszej sytuacji niż Zdzisław B.. Nie starczy mi nawet na kajzerkę.
Nie pozostaje mi nic innego jak iść w jego ślady i zapisać się do Zespołu FF24 http://ff24.eu/sandzia.

Żeby zacząć poważnie w tym działać się zapisać muszę najpierw zarobić - za darmo nic nie ma. Działa tu tzw. marketing sieciowy - budujemy tutaj sieć konsumentów, wiec sama muszę też być konsumentem. Pensja z etatu ledwo mi starcza na przeżycie. Ale gdyby tak narobić, dużo podobnych szydełkowych kolczyków i sprzedawać je "za dychę?"

piątek, 21 maja 2010

W ogrodzie mojej siostry (No i szwagra oczywiście)


Prawdziwe country weranda.
(fot. z Archiwum "M")


Przed 8 laty, mojej siostrze i szwagrowi udało się, za bajecznie niską cenę, zakupić1,5 hektarowe gospodarstwo położone na obrzeżu Przedborskiego Parku Krajobrazowego. Tzw. siedlisko zajmowało 40 arów, na którym stał rozwalający się dom z kamienia, stodoła w bardzo dobrym stanie i niewielki kurnik.
Dom nie nadawał się już do zamieszkania, więc pierwsze co zrobili to szopę przylegającą do stodoły zamienili na werandę country, by można się na niej schronić przed deszczem, podczas niedzielnych wizyt
Gospodarstwo to leży 60 km od ich miejsca stałego zamieszkania, więc gdy im się zamarzyły noclegi na działce wyremontowali kurnik, zamieniając stopniowo go w chatkę Baby Jagi.


Domek Baby Jagi na wiosnę.
(fot. z Archiwum "U")


Przez osiem lat, siedząc wieczorami na werandzie i śpiąc w byłym kurniku zastanawiali się co remontować: stodołę bo większa i w lepszym stanie, czy tez dom - bo przytulniejszy. Siostra zaś w tym czasie sadziła wszystko co się da i gdzie się da.

Mamy z siostrą wrodzoną niechęć do wyrzucania czegokolwiek tak więc nie wyrzuciła ona ze swojego ogrodu dziko rosnących dziewann i głazów narzutowych, które kiedyś zostawił tam lodowiec.

No, aż tak dobrze nie było, Lodowiec nie przewidział, że będą docenione w tym akurat miejscu. Niektóre przywiózł sąsiad ze swojej działki testując tym samym nowo zakupiony ciągnik.

Z wypraw do lasu, na grzyby i jagody(Jakie jagody? Już zapomniała skąd pochodzi? Borówki!)znosi stare korzenie, które udaje się zazwyczaj pięknie wkomponować w kolejno tworzone rabatki.

W ubiegły roku podjęli wreszcie męska decyzję - remontują stary dom. Zaowocowało to rozebraniem ściany pomiędzy kuchnią a pokojem. Z odzyskanego tym sposobem kamienia powstał ogródek ziołowy(dzieło mojego szwagra) i oczko wodne(dzieło mojego siostrzeńca).


Przebudowana kamienna ściana pomiędzy kuchnią a pokojem..
(fot. z Archiwum "U")



Wieczorami rozkładając nad oczkiem wodnym leżaki i zapalając w glinianych domkach świece, planujemy z siostrą jak 1,5 ha nieużytków przekształcić w gospodarstwo dochodowe. Oczywiście tylko wtedy, gdy w pobliżu nie ma nie ma szwagra. Nie zdzierżył by naszych pomysłów na szybkie wzbogacenie się.

niedziela, 16 maja 2010

Mój wymarzony ogród


Wiosenny ogród mojej 80-letniej sąsiadki.
(fot. Sandzia)


Co tu dużo mówić, wiosna pomimo paskudnej pogody, skłania raczej do zajęcia się prawdziwymi kwiatami niż tymi robionymi na szydełku. Pojechałam więc na Pierwszego Maja na swoja działkę. Oczywiście pomimo mojej długiej nieobecności coś na niej zakwitło. Od czego w końcu są byliny

W moim tajemniczym ogrodzie
(fot. Sandzia)

Przypominało to trochę "Tajemniczy ogród", zanim Mary, Colin i Dick, znaleźli klucz do niego. Za to u mojej mojej sąsiadki jak zwykle wszystko w nienagannym porządku! Aż trudno uwierzyć, że skończyła ona w tym roku 80 lat! Ale w końcu Kasina Wielka niedaleko.
Porobiłam trochę zdjęć (sama) i po powrocie do domu dodałam dodałam je do Moich bylinowych ogrodów. Niestety pomieszały się ze starymi. (Może kiedyś rozgryzę Flickera do końca (albo zmienię Go na inną galerię zdjęć).
Nad ogrodem sąsiadki rozmarzyłam się nieco. Może i ja, jak dożyje jej lat, będę miała wszystko w ogrodzie posprzątane?
Jak marzyć to marzyć. Zaczęłam znów przeglądać stare zdjęcia i postanowiłam zrobić jeszcze jeden album - Moje Wymarzone 0grody
Będą w nim zdjęcia fragmentów oglądanych przeze mnie ogrodów, które chętnie przeniosłabym do mojego wymarzonego ogrodu. a przede wszystkim będzie to ogród mojej siostry(no i szwagra oczywiście), w ktorym kanie rosną same a dym leci prosto do góry.
Tchnący spokojem ogród mojej siostry.
(fot. "Z Archiwum U")

poniedziałek, 3 maja 2010

W barwach wiosny



Jak słusznie napisał(a)? Ivory w robótkach szydełkowych bardzo ważny jest dobór odpowiednich nici. Po kilku próbach udało mi się zestawić piękną zgniło-zieloną błyszczącą nitkę z matowym bawełnianym kordonkiem w kolorze starego złota i z tego zestawu zrobić sześcioramienną rozetkę.

I Etap (kolor zielony)
kółeczko złożone z 10 oczek łańcuszka;
trzy przerobione razem słupki pojedyncze, cztery oczka łańcuszka,..... (x 6),



II Etap (kolor żółty)
nad oczkami łańcuszka robimy cztery przerobione razem słupki podwójne, pięć oczek łańcuszka, uchwyt(półsłupek) nad przerobionymi razem zielonymi słupkami, pięć oczek łańcuszka, cztery przerobione razem słupki podwójne ........


Od biedy już można by zakończyć pracę (byłby to jednak raczej kwiatek) ale proponuję iść dalej i zakończyć robótkę na zielona a kwiatek zamieni się w rozetkę.



III Etap (kolor zielony)



A to już końcowy efekt, niestety nieco zepsuty krochmaleniem (zielona włóczka straciła blask) widoczny jest na pierwszym zdjęciu.

piątek, 30 kwietnia 2010

Szydełkowe kolczyki


Przemieszczając się z siatkami na trasie praca-dom i z powrotem, bacznie przyglądam się młodym dziewczynom, szukając na nich oznak powrotu epoki "dzieci-kwiatów". I co powiecie? Czuję się jakby wróciły lata siedemdziesiąte. Biżuterią może być dosłownie wszystko. Jedyna różnica polega może na tym, że w czasach mojej młodości ta różnorodność dotyczyła to głównie korali, teraz zaś najdziwniejsze rzeczy można zobaczyć doczepione do ucha. Właściwie to trudno zobaczyć dwie takie same pary kolczyków.
Jak wszystko to wszystko. Można tez zobaczyć rozetki, czyli dobrze usztywnione "mini" serwetki.

Takie płaskie kwiatuszki robiłam kiedyś jako ozdoby świąteczne, ale dlaczego nie przerobić tego na kolczyki? Synek potrafi.

W swoich dziewiarskich zapasach mam też sporo kordonków i muliny (kiedyś również haftowałam, więc radośnie wzięłam się do dzieła.

Najpierw powstały jednokolorowe szare rozetki.



Wydawały mi się one jednak za smutne, więc postanowiłam je ożywić srebrną (30 letnią! Pamiętam jak ją kupowałam w Czechosłowacji) nicią. Robiąc sesję fotograficzną moim dziełom, wreszcie znalazłam zastosowanie dla kamieni mojego męża.



Prawdziwe zadowolenie znalazłam dopiero robiąc kolejną rozetkę - żółto-zgniłozieloną. Ale o tym juz w następnym poście.

sobota, 17 kwietnia 2010

Moje ogrody


Otwarta "na wciąż" brama do moich ogrodów.
(fot. z Archiwum "U")



O ile do zrealizowania marzenia o niewielkim domku byłam zawsze daleko, otaczające go ogródki już posiadam. W moim mieszkaniu na jedenastym piętrze, przez przypadek mam aż dwa balkony, i jestem również współwłaścicielką niewielkiej działki 60 km od miejsca stałego zamieszkania (Tak, tak, zgadza się. 20 km od Kasiny Wielkiej.) Poszukując zdjęć do mojego bloga w fotograficznym archiwum męża (wszystko w godnym pozazdroszczenia porządku) postanowiłam wybrać co ładniejsze zdjęcia roślin i zrobić z nich galerię.


Mój balkonowy ogródek.
(fot. z Archiwum "U")


Ponieważ zachęcona zachwytami siostry odwiedziłam niedawno stronę Cztery pory roku w Siedlisku wiedziałam, że musi to być galeria zrobiona za pomocą programu SIMPLEVIEVER, żadna inna. Nie pozostało nic innego jak znów zwabić do domu synka. Potrzebna był spory garnek jarskiej fasolki po bretoński i sernik "domek", ale w końcu przyszedł.
VIEVER to on może i jest ale SIMPLE? Po całodniowej drodze przez mękę Mam!. Mam to co chciałam.
No prawie to co chciałam.

Zrobiłam bowiem odpowiednią fotograficzna ilustrację do moich balkonów, ale fotografii nie udało mi się jednak ustawić w takiej kolejność by stanowiły one logiczną całość. Musiałabym je wyrzucić i wprowadzać w takiej kolejności jak mi odpowiada, a na to już dzisiaj siły. Zrobię to gdy nabiorę wprawy w poruszaniu się po programie.
Jak widać z Moich Balkonów, moją działalność ogrodniczą, tak jak w całe moje życie cechuje oszczędność. Kupuję małe iglaki, które w ciężkich warunkach rosną bardzo powoli i obsadzam je roślinami, które mnożą się bardzo łatwo i są również odporne na przesuszanie a więc różnymi skalniakami. Do tego wyjątkowo odporne na wysokie temperatury rośliny z czerwonymi liśćmi jak koleus i szczawik. W jesieni jednemu koleusowi zawsze daruję życie i biorę go na przechowanie do domu(wyjątkowo dobra odmiana)i na wiosnę mnożę. Jeśli chodzi o żółto kwitnący szczawik, to kupuję na wiosnę jeden, i każdą chcący i niechcący odłamaną gałązkę wtykam gdzie się da. Mnoży się bez żadnego ukorzeniacza. Mam też inne odmiany szczawika wyrastające z bulwek i cebulek. W tym kwitnący na różowo szczawik, też z czerwonymi liśćmi na niższej półce na zdjęciu. Z bordowym kolorem szczawika i koleusa pięknie kontrastuje jasna zieleń ozdobnego oregano. Ma ono dodatkowo tę zaletę, że można je stosować w kuchni.

Moimi ulubionymi kwiatami balkonowymi są dzwonki i fuksje. Dzwonki białe i fioletowe. Podobno są to odmiany pokojowe i początkowo zimowałam je w domu, ale gdy tylko udało mi się je rozmnożyć schowałam na zimę tylko po jednym egzemplarzu. Okazało się potem, że na wiosnę te zostawione na balkonie lepiej wyglądają niż te w zimujące w domu. Przez kolejne lata zostawiałam je więc na balkonie i mało brakowało a w tym roku straciłabym białego bezpowrotnie. Ale w końcu pokazały się wątłe listeczki i chyba uda mi się go jeszcze odchuchać, ale rozmnażać tym roku nie mama z czego.

Jeśli chodzi o fuksje to po próbach stworzenia kolekcji różnych odmian zostałam przy jednej, najstarszej, mającej już dobrze ponad 10. Po zimie spędzonej w piwnicy z małym oknem, nawet bez zmiany ziemi obsypuje się co roku pięknymi purpurowymi kwiatami. Z niewiadomych powodów żadne mszyce się jej nie imają.

PS.
Przeprasza właściciela bramy. Nie mam pojęcia skąd i dokąd prowadzi, a naszym archiwum znalazła się prawdopodobnie z powodu kamienia z którego została wykonana.
Przepraszam również SIMPLEVIEVERA. Podobno to nie on sprawiał kłopot a założenie konta na Yahooo!

niedziela, 11 kwietnia 2010

We włóczkowym świecie



Na półmetku remanentu w moim włóczkowym magazynie.
(fot. Sandzia)


Chcąc choć raz w życiu (zamiast jak zwykle dać się ponieść emocjom) w sposób uporządkowany przejść do planowej produkcji, przystąpiłam do zinwentaryzowania posiadanych dóbr.

Okazało się, że dzięki swojej wrodzonej (półgóralskiej) pazerności środki trwałe mojej wytwórni kwiatków to: 27 szydełek, 12 par długich drutów, 10 par drutów na żyłce, 4 komplety drutów do robienia skarpet.

Środki nietrwałe podzieliłam wg kolorów i podsumowałam posiadane zasoby:

Brązy i beże - 48 gatunków włóczek;
Szarości i czernie - 42 gatunki;
Zielenie - 39 gatunków;
Czerwoności - 37 gatunków;
Niebieskości - 27 gatunków;
Turkusy (nie mieszczące się ani w kategorii zieleni ani niebieskości) - 7 gatunków;
Fiolety - 26 gatunki;
Różowości dla wnuczki - 17 gatunków;
Odcienie bieli - tylko 12 gatunków;
Żółć i pomarańcz - tylko 4 gatunki (stanowczo trzeba uzupełnić, w końcu żółty to kolor nadziei);

Razem daje to gatunków włóczek okrągłą liczbę 220 gatunków.
Oj, mają czego zazdrościć mi Zaplątane Niteczki.

Czy aby naprawdę jest czego zazdrościć? Każda włoczka ma inną strukturę, grubość, skład tej jest tylko parę metrów innej 50. Nawet zrobienie z niej skarpet w paski stanowiłoby nie lada wyzwanie. Pozostają tylko kwiatki.

Po co robić jednak teraz kwiatki z "ciepłych" (takich z dodatkiem wełny) włóczek, teraz gdy lato tuż tuż?
Energii starczyło mi tylko na pomarańczowe pojedyncze kwiatki, z tzw elastilu (co najmniej 20-letniego). Moje brązowe włoczki pięknie nimi zakwitły.

sobota, 10 kwietnia 2010

Szydełkowe kwiatki -schemat



Dzień taki, ze nie pozostaje mi nic innego, jak w zadumie nad kruchością życia, przemóc się i krok po kroku pokazać kolejne etapy tworzenia szydełkowego kwiatuszka. Męska część mojej rodziny odmówiła współpracy i nie pozostało mi nic innego jak nauczyć się fotografować.
Ufff!

I etap:
pierwszy rząd - kółeczko złożone z ośmiu oczek łańczuszka;
drugi rząd - pięć oczek łańcuszka, uchwyt, pięć oczek łańcuszka ........... i tym sposobem tworzymy zaczątek płatków (pięciu, jeśli to ma być jak u mnie pięciornik);



trzeci rząd - nad każdymi pięcioma oczkami łańcuszka wykonujemy kolejne płatki: półsłupek, słupek nawijany pojedynczo, cztery słupki nawijane podwójnie, słupek nawijany pojedynczo, półsłupek, ....





II etap:
pierwszy rząd - trzy oczka łańcuszka, szydełko wbite tak jak na zdjęciu, uchwyt, trzy oczka łańcuszka ........... i tym sposobem tworzymy zaczątek drugiego rzędu płatków


drugi rząd - nad każdymi trzema oczkami łańcuszka wykonujemy kolejno; półsłupek, cztery słupki nawijane pojedynczo, półsłupek;



Tu jednak, w pewnym momencie zadziała moja cudowna poduszka, i pewnego dnia gdy wstałam rano postanowiłam drugi rząd zrobić na lewą stronę.



Może zresztą nie było to rano a wieczorem i nie za sprawą poduszki a chwili nieuwagi? W każdym razie nakład pracy taki sam, a efekt dużo lepszy.
Poszłam dalej i pierwszą warstwę płatków też "obróciłam" na lewą stronę (patrz pierwsze zdjęcie}.

III etap to środek. Można go zrobić z kółeczka, przyszyć guzik lub koralik lub tak jak ja zrobić kulkę z włóczki. W jednej z gazetek szydełkowych znalazłam na to nazwę: ścieg dmuchany. W tym samym miejscu robimy trzy oczka łańcuszka, pięć słupków nawijanych podwójnie, słupek nawijany pojedynczo i to wszystko przerabiamy razem. Środek można zrobić ze zwykłej włóczki w odpowiednim kolorze:



lub z moheru. Według mnie zdecydowanie lepiej nadaje się do tego celu moher co widać na pierwszy zdjęciu.

czwartek, 8 kwietnia 2010

Kwiatuszkowy zawrót głowy


Wiciokrzew na narożu mojego Wymarzonego Domu.
(fot. z Archiwum "U")


Niedawno w radiu usłyszałam usłyszałam piękną definicję sukcesu życiowego. Brzmiała to mniej więcej tak:
"Wstaję rano, cieszy mnie to co będę robić, a to co będę robić jest moim sposobem zarabiania na życie."
Co ja poradzę na to, że lubię akurat szydełkować?
W każdym razie gdy tak stałam nad stertą włóczek poraził mnie ogrom posiadanego dobra. Biedny Ojciec w książce R. Kiyosaki "Bogaty ojciec, biedny ojciec" miał rację. Wystarczy się rozejrzeć wokół a sposób na wzbogacenie znajdzie się w zasięgu ręki. Szybko dokonałam w myśli obliczeń:
Przybliżona masa włoczki podzielona przez średnią masę jednego kwiatuszka, pomnożone przez 2 złote to daje........

W mojej głowie pojawiła się wizja niewielkiego parterowego domku z użytkowym poddaszem (z podłogą pokrytą grubą warstwą orzechów}.
Przed domem kwitnie rozłożysta magnolia. Na niej grucha para gołębi. Gołębi, z gatunku tych dobrze wychowanych. Nie te paskudy, co pchają się na balkon na jedenastym piętrze i nie dość, że budzą skoro świat, to jeszcze pokrywają wszystko warstwą guana. "Moje gołębie" guano zostawiają od razu na kompostowniku.
Od wschodu, pod ośnieżoną daglezją stadko saren zajada się pachnącym macierzanką sianem, które zbierałam dla nich cały rok. Oczywiście jedzą tylko siano. Żadnego obgryzania malin i kory z drzew owocowych, które znajdują się z tyłu domu. Czerwienią się na nich czereśnie i wiśnie, żółcą morele, jabłka (koniecznie kosztele). Fioletowieją (?) śliwki. Na samym końcu sadu wznoszą się trzy orzechy włoskie, a na nich baraszkują wiewiórki, rywalizując ze mną o zbiory. Od biegnącej od zachodu polnej drogi mój ogród oddziela niewysoki żywopłot z róży jadalnej.

Zaraz zaraz, po dwa złote to ja kwiatuszki mogę sprzedawać na "czarno". W legalnym sklepie Synka muszą one kosztować znacznie więcej, a kto je kupi za taką cenę?

Wizja wymarzonego domku z ogrodem, zanim zdążyłam go umeblować, znów oddaliła się z prędkością światła w nieskończoność. Mogę mieć tylko nadzieję, że jest to plus nieskończoność i kiedyś z niej jeszcze powróci.

Z produkcji kwiatuszków jednak nie zrezygnowałam. Mając na uwadze casus Pomarańczowej Rewolucji będę gotowa, gdy Historia znów zatoczy koło i powróci epoka Dzieci-Kwiatów.
Gdy Historia, będzie się ociągać to może wyjdę jej na przeciw i na emeryturze założę komunę Babci-Kwiatów. Jak jakiś Dziadek napatoczy się zresztą to tez go przyjmiemy.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Kwiaty dla Mai i nie tylko dla Mai


Biorąc pod uwagę, że prawie wszystkie odwiedziny na moim blogu miały ścisły związek ze schematami Pisankowych Koszulek na Jajka, najwyższa pora by przypomnieć sobie jaki ten blog ma tytuł, i wrócić na powrót do szydełkowania, jeśli nie chcę na rok, do następnej Wielkanocy przeprowadzić się do Internetowego Niebytu. Jak już wspominałam jestem, osobą pracującą i nie mam czasu na duże formy, póki co zajmuję się wyłącznie małymi, czas więc przejść do następnej małej formy czyli kwiatków.
Na początku zimy koleżanka A z pracy poprosiła mnie o zrobienie kilku kwiatuszków do brązowej czapeczki i szalika córki Mai. (Imię ma ona oczywiście na cześć pszczółki Mai.)
Znając wyczucie koloru tej koleżanki (podobne zresztą do mojego), widziałam, że nie mogą to być jakieś kwiatki, to muszą być kwiatki w specjalnym odcieniu brązu. W poszukiwaniu takiej włóczki postanowiłam przejrzeć moje włóczkowe skarby. Zamiłowanie do porządku mojego męża, (odziedziczone po śląskich przodkach), nigdy na szczęście sięgało głębi szaf, gdy więc z kolejnych zakamarków zaczęłam wyciągać kolejne siatki i pudełka z resztkami włoczek ogrom posiadanego dobra poraził mnie. Poczułam się, jakbym trzymając w ręku niebieski koralik Karolci wypowiedziała nieopatrznie życzenie "Niech niepotrzebne zapasy włóczek wszystkich moich krewnych i znajomych trafią do mnie". Bo tak właściwie było naprawdę.
W socjalizmie robiły na drutach lub szydełkowały wszystkie znane mi kobiety. Potem jednak większość z nich rezygnowała z robótek ręcznych. Albo moja pasja była silniejsza, albo geny odziedziczone po przodkach o nazwisku Ciuła sprawiły, że na każde pytanie: "Chcesz niepotrzebne mi już włóczki?" odpowiadałam tak, tak tak i jeszcze raz tak. Rezultat miałam przed sobą.
Oczywiście, bez trudu znalazłam odpowiednie odcienie brązów i beżów, ale co z całą resztą kolorów?
Nagle doznałam olśnienia. A gdyby tak przerobić je na kwiatki?

Anonimowość w sieci


MOJE kwiaty na NASZEJ działce.
(fot. z Archiwum "U")

W sieci nie czuję, się bynajmniej samotna, czuję się natomiast doskonale anonimowa.
I dobrze, bo o samotność w sieci została już w pozytywny sposób wyeksploatowana przez Leona Wiśniewskiego. Gdy natomiast chodzi o anonimowość użytkowników internetu to mówi się o niej na ogół źle.
Swoja drogę nie rozumiem, dlaczego tak chętnie zrezygnowano z posługiwania się imieniem i nazwiskiem w Internecie.
Gdy zakładałem w pracy swoje pierwsze konto e-mailowe, wydawało mi się logiczne, że powinno mieć ono ścisły związek z moim imieniem i nazwiskiem. Przy drugim koncie , założonym na O2 już nie czułam takiej potrzeby. Chciałam na powrót zostać Andzią. (Mój, jakby obecnie powiedziano nick z czasów studenckich. Dawniej nazywało się to zdecydowanie bardziej prozaicznie - przezwisko.) Okazało się, że Andzi było już na "Tlenie" zbyt dużo. Gorzej, gdy zdecydowałam się na Sandzię też okazało się że nie jestem pierwsza. Zostałam więc S_andzią. W końcu też ładnie. Gdy rejestrowałam, się na Allegro, znów zażądano ode mnie bym wybrała sobie Nazwę Użytkownika. Po co? Chyba po to, by sąsiedzi nie wytykali mnie palcami, gdy kupię sobie "Mein Kampf" lub "Kamasutrę", bo pornografii dziecięcej nikt na Allegro nie rozpowszechnia. Chciałam tyko sprzedać niepotrzebne mi książki, więc mogłam to spokojnie zrobić pod własnym nazwiskiem.
Skoro jednak tak krok, po kroku, zmuszano mnie bym zapomniała jak się nazywam, zaczęło mi się to podobać.
Nie kupiłam jednak ani "Kamasutry" (już nie ten wiek),ani autobiografii Hitlera(starczyły mi przerabiane w szkole "Medaliony" Zofii Nałkowskiej).
W 2006r spieniężyłam pozostałe po edukacji trójki moich dzieci szkolne podręczniki a za zarobione w ten sposób pieniądze kupiłam "Potęgę Podświadomości" J.Murphiego, też w końcu nie do końca poprawną moralnie. Bo po co się wysilać i pracować nad sobą, gdy starczy sobie coś wyobrazić, zasnąć, a podświadomość zrobi swoje.
W moim przypadku zrobiła, bo skąd by się wzięły Pisankowe Koszulki na Jajka? Cudownej poduszki z plewami gryczanymi jeszcze wtedy nie miałam. (Prawdę powiedziawszy żaden producent takich poduszek nie nawiązał ze mną jeszcze współpracy partnerskiej).
To dzięki dążeniu do anonimowości w internecie, gdy założyłam, blog , postanowiłam że postaram się w nim na powrót zostać sobą. Bo tak naprawdę gdzie, przez te moje 56 lat życia podziałam się Ja, ze swoim wypływającym z głębi serca uśmiechem Buddy, z którym podobno przychodzimy na świat? Nie mam, żadnych niecnych zamiarów, chcę tylko by taki uśmiech na powrót zagościł na mojej twarzy i myślę, że znacznie łatwiej będzie mi to zrobić jako Sandzi, niż osobie o peselu 540913......... ściśle związanym z określonym imieniem i nazwiskiem.
Niech żyje anonimowość w Internecie! Można w nim ukryć się jak motyle na zdjęciu pełnym kwiatów, nie mówiąc już o pracowitych pszczołach, które nikną na zdjęciu pełnym motyli.

Nie MOJE motyle i pszczoły na MOICH kwiatach.
(fot. z Archiwum "U")

Już miałam nieznanego mi właściciela pszczół przepraszać za zamieszczenie ich wizerunku na mojej stronie bez jego zgody, gdy przypomniało mi się, że przecież staję się nową osobą. To właściciel pszczół powinien mi oddać ten miód, który pszczoły zebrały z MOICH kwiatów. A jak nie to nich sobie ich pilnuje, by nie wchodziły na cudzy teren nieproszone.

P.S. Okazało się, ze dopiero za trzecim razem udało mi się dodać komentarz do strony jako S_andzia. Raz, odpisałam jako Radość szydełkowania, raz jako email. Jak widać możliwości anonimowości są nieograniczone.

piątek, 19 marca 2010

Fresh Site Bonus



Fresh bez Sita i Bonusa.
(fot. z Archiwum "U")


Zgłosiłam się na konkurs w KurzeDomowej, i od dwóch dni zamiast wchodzić do Bloggera i edytować nowe posty, zatrzymuję się na Analitics i próbuję się przekonać, czy mi się to opłaciło. Co za raj dla mojej dedektywiej duszy.

Moja oglądalność wzrosła o całe 100%. Z pechowej trzynastki w środę, do 26 osób w czwartek. Ale dlaczego wzrosła, skoro KuraDomowa nie dość, że nie zamieściła linka do mojej strony to nawet nie przysłała mi potwierdzenia zgłoszenia?

Mam pięciu obserwatorów, ale dlaczego widzę tylko trzech?

Dlaczego na moją stronę trafił dotychczas nikt z Mazur? To już chyba zresztą raczej problem dla etnografa niż internauty. Pewno robią tam prawdziwe pisanki i kraszanki i nie chcą przebierańców.

Czy średnio 4,5 minuty, spędzone na stronie przez odwiedzających to mało czy dużo?

Z powyższego wyciągnęłam wniosek ogólny: Powoli posuwam się do przodu.
Mój lekki niepokój budzą natomiast dwa fakty:
- po pierwsze, ok 40%-owy współczynnik odrzuceń (po cholerę ktoś wchodził na moją stronę, by zaraz z niej uciec?);
- po drugie, źródła odwiedzin ze słowami kluczowymi: szydełko, schematy koszulek na jajka, ażurowe koszulki na jajka, schematy koszulek itd. A co będzie po świętach? Zero odwiedzin?

Gdy podzieliłam się swoimi wątpliwościami z Synkiem dobił mnie jeszcze bardziej, tłumacząc, że jest dobrze dlatego, że mam jako nowa strona "Fresh Site Bonus" i dlatego tak łatwo można mnie teraz znaleźć wpisując "szydełkowe koszulki na jajka", ale nie zawsze jest się młodym i pięknym i na fali.
Tego akurat nie musiał mi tłumaczyć.


Do Fresha dołączył Site, czekają na Bonusa.
(fot. z współpracującego Archiwum "U", bez zgody modela. Ale czy taki Młody Bóg trafi kiedykolwiek na stronę o szydełkowaniu?)


PS. Weszłam z samego rana w sobotę na Analytics i co? Same sukcesy.
Liczba odwiedzin na mojej stronie przekroczyła 200 osób. Mam oglądacza(-czkę) z Mazur. (Pozdrawiam Bartoszyce.)
Na Nakładce Mapy (Nie wiem dlaczego nie na mapie), na zachód od Polski zobaczyłam seledyn. Sława moich pisankowych koszulek przekroczyła granice Polski. Powędrowały siecią do Norynbergi(za Wit Stwosem?) i Stuttgartu.
Ja spałam a moja strona nie.

poniedziałek, 15 marca 2010

Oglądalność przede wszystkim


Reksio i jego ciotka Agatka oglądający się wzajemnie.
(fot. z "Archiwum U")


Komentarzy na moim blogu jak na lekarstwo, czyli tylko dwa. Jeden, to słowa wsparcia od od Syneczka,który chciał za ich pomocą zmusić mnie do powrotu na właściwe tory, drugi to potwierdzenie mojego zgłoszenia na konkurs u Antoniny. Już miałam zamiar pogrążyć się w Depresji (pogrążyć brzmi zdecydowanie lepiej niż popaść), gdy okazało sie że nie jest tak źle. Jestem oglądana!

Wczoraj miałam 42 wejścia na stronę. Czyż ten internet nie jest piękny?. Potrafiłam nawiązać duchowy kontakt, aż z tyloma osobami. A niektóre z nich zostały na mojej stronie aż po sześć minut. Czytały?. Teraz jadąc np przez Leczycę poczuję się od razu lepiej. Być może mieszka to przecież jakoś pokrewna mi dusza. Przez Świętochłowice na wszelki wypadek nie pojadę.

Nie czytały. Sądząc po drodze jaką dotarły do mnie, zapewne rozgryzały schematy "moich dzieci". Ale dobre i to.

Chcąc wyjść na przeciw oczekiwaniom odbiorców postanowiłam zwiększyć ilość ścieżek dostępu do mojej strony czyli zgłosić się jeszcze na jeden Pisankowy Konkurs. Przecież "szukajcie a znajdziecie".

Znalazłam. Na "KurzeDomowej". I to akurat teraz, po ogłoszeniu "Manifestu Rewolucyjnego". Przecież Moja Wrodzona Uczciwość nie pozwoli mi na to.

Jednak jak się chce, to wszystko można. Obeszłam swoją Wrodzoną Uczciwość bokiem. Przeczytałam dokładnie regulamin konkursu i nigdzie nie znalazłam zastrzeżenia, że Kury-Dysydentki nie mogą w nim startować. Zaryzykuję więc. Może nie prześwietlą mojego życiorysu.
A może będzie jeszcze lepiej. Może prześwietlą i dadzą nagrodę, by zbłąkaną kurzą duszyczkę przyciągnąć na powrót do właściwego kurnika.

sobota, 13 marca 2010

Kurom domowym ku przestrodze


Urodziłam się w określonym punkcie czasoprzestrzeni, a rodzice rodzice podarowali takie a nie inne geny. Ile zatem jest mojej winy w tym, że jestem jak jestem? Niewielka.
Musiałam jednak na tym najpiękniejszym ze światów Świecie, pożyć ponad pół wieku by to zrozumieć. Mój Wodzony Brak Pewności Siebie zdołałam zresztą przekonać do moich, skądinąd samodzielnych wniosków, dopiero po przeczytaniu książki "Geny i charakter".

Niedawno zatem dopiero przestałam się winić za to, nie jestem Kobietą Doskonałą. Nie chcę zatem dłużej gra roli:

a)opiekuńczej matki moich trojga dzieci(Synka, Syneczka i Córci);
b)żony wspierającej męża we wszystkich poczynaniach (naukowych i nienaukowych);
(na kochankę z racji wyglądu i posiadania trójki dzieci się nie załapałam, więc nigdy nie cierpiałam, że nie byłam dostatecznie czuła);
c)radośnie uśmiechniętej praczki i prasowaczki;
d)bezszelestnej sprzątaczki;
e)doskonałej kucharki;
f)automatycznej zmywarki;
g)wybitnego chemika, żeby nie powiedzieć Marii Curie-Słodowskiej.(Zawsze, czułam się winna wobec mojej Socalistycznej Ojczyzny, która zafundowala mi, cztero- i półletnie!
studia chemiczne na najstarszej polskiej uczelni. Tyle pieniędzy wydanych na marne.)

Czy to nie brzmi jak "Manifest rewolucyjny Kury Domowej"? Pewno by i brzmiało, gdybym ogłosiła go 20 lat temu. A muszę się przyznać, że już wtedy kiełkował on w mojej głowie. Nawet moja rewolucja miała swoją "Marsyliankę" - "Kurę" piosenkę śpiewaną przez Zespół Reprezentacyjny do słów Lluisa Llacha.
Ale, ale, czy hymn rewolucyjny Kur Domowych mogą śpiewać Koguty? To chyba jakaś podpucha? Czy aby te Koguty nie chcą, aby na pewno (w sposób bezbolesny0 zamienić swoich własnych Kur Domowych zamienić na mniej przechodzone egzemplarze?

Wątpliwości wątpliwościami, zwyciężyło we mnie jak zawsze Moje Wrodzone Poczucie Obowiązku (oczywiście znów wzmocnione in plus socjaistycznym wychowaniem). Przecież moje dzieci na świat się nie prosiły a zdecydowanie lepiej im na nim będzie, gdy w ich zbudowanym z wielkiej płyty Kurniku będzie i Kura(niekoniecznie domowa) i Kogut

A teraz? Cóż, nasz mały rodzinny świat wcale się nie zawalił.
Okazało się, większości z wyżej wymienionych ról nie muszę grać bo:

ad.a) Dwoje starszych dzieci (Synek i Córcia) i tak opuściło progi naszego mieszkania, a i Syneczek ukończył 18 lat i powoli staje się partnerem;
ad.b) Mąż walczący habilitacją, i tak nie zauważył spadku mojego zainteresowania swoją osobą;
ad.c)Zaczęłam kupować lepsze proszki i zmiękczacz do tkanin zamiast prasowania;
ad.d)"Naszą" część mieszkania zaczął sprzątać mąż, traktując to jako chwilowe powroty z Przestrzeni Krasu Kopalnego* do Realu .Do pokoju Syneczka, przezornie nie wchodzimy.;
ad.e)Gotuję jak najprostsze i najmniej czasochłonne obiady, bo tak właściwie to lubię gotować;
ad.f)Patrz d);
ad.g)Spokojnie czekam na emeryturę - proch i dynamit, nie mówiąc o pierwiastkach radioaktywnych odkryto już dawno. Czy aby na pewno dla szczęścia ludzkości?

* Kraina Krasu Kopalnego znajduje się na kontynencie Nibylandii. Od wschodu sąsiaduje z Krainą OZ, od północy i zachodu poprzez otwarte granice styka się z Polityką od południa zaś, replika muru chińskiego oddziela ją od tajemniczej krainy o nazwie Harlequinlandia.

Grunt to zaistnieć


"No, wreszcie mnie zauważył. Pobawimy się teraz w Berka". Rudek i Pumcia - powinowaci Agatki i Szafirka.
(fot. z "Archiwum P")


"Bloggerka" ..........
Czyż to nie brzmi dumniej niż dziewiarka, koronczarka, szydełkarka?

Moja duma została jednak narażona na szwank, gdy po wstukaniu w Googlach hasła "pisankowe koszulki na jajka" zamiast mojego bloga pojawił się Archiver(?) Allegro z 2006 r. Wprawdzie dotyczył on moich koszulek, ale gdzie się podziała Sandzia.blogspot.com?

Roztoczyłam przed synkiem wizję "naleśników z serem i bajerami" (Można kiedyś było takie zjeść w schronisku na Hali Łabowskiej) i zgodził się przyjść na konsultacje.

Naleśniki zostały w sferze wirtualnej. Dowiedziałam się natomiast, że najprostszą drogę do zaistnienia w internecie jest wchodzenie na inne blogi i fora internetowe, czytanie ich i sensowne komentowanie.
Wrodzona nieśmiałość, połączona z socjalistycznym wychowaniem (grunt to nie wychylać się) nie pozwoliła mi ot tak, wejść na czyjąś stronę i napisać:
"Cześć fajnego masz bloga" ale w końcu znalazłam tego czego szukałam. Bloga "U Antoniny" z konkursem pisanek. Zalogowałam się więc i zgłosiłam moje "Rustykalne dziury" do konkursu. Dlaczego "Rustykalne dziury" zostały wyróżnione? Otóż schematu do nich pani "F" nie podaje, choć, tez takie koszulki zrobiła. Jak widzicie - dość walki.

Oczywiście rejestracja też nie poszła mi po maśle. Bo "co to, do licha jest banerek, który mam zamieścić na swoim blogu" lub skąd nam wziąć adres strony z moją zgłoszoną do konkursu pisanką?

Z naleśnikami bym, po tym wszystkim jeszcze zdążyła, ale synek postanowił kuc żelazo póki gorące i zmusił mnie do zarejestrowania w programie partnerskim księgarni "Selkar"

środa, 10 marca 2010

"Z pamiętnika początkującej bloggerki"


Mieszkający obecnie w Niebycie kot Szafirek.
(fot. z "Archiwum U")

Drobna nieuczciwość ze strony zupełnie nieznanej mi osoby i taki zryw do przodu, jeśli chodzi o własny rozwój:

1. Nie dość, że dowiedziałam się wreszcie co to jest blog (czułam jak odstaję coraz bardziej od teraźniejszości), to jeszcze założyłam własny;

2. Wreszcie nauczyłam się rysować schematy wzorów szydełkowych;

3. Odzyskałam poczucie humoru, tkwiące we mnie od zawsze. Ostatnio jednak było ono przykryte grubą warstwą kurzu (na którym dodatkowo zagnieździły się roztocza, a gdzieniegdzie zaczął on nawet porastać mchem i nawet odkurzacz firmy Rainbow nie pomagał);

4. Odkryłam w sobie następny „półtalent” – półtalent literacki. Tego - sądząc po moim stosunku do wypracowań z języka polskiego w szkole - nie spodziewałam się po sobie zupełnie. Nagle pisanie zaczęło sprawiać mi przyjemność;

5. Głowę rozsadzają mi pomysły na kolejne posty . (Po raz pierwszy od dłuższego czasu, to co mi rozsadza głowę nie nazywa się: jaskrą, migreną, podwyższonym ciśnieniem ani nawet halnym. To "Pomysły na......"

6.Posty, i nie tylko posty. Wreszcie syn zdołał mi wytłumaczyć, co to są programy partnerskie (próbował to zrobić od dłuższego czasu) i jak można zarabiać pieniądze nie wychodząc z domu.

7. Być może założę własne forum internetowe. Forum dla „Starszych kobiet z siatkami”. Tu jednak musiałbym dotrzeć do pani Olgi Tokarczuk i zapytać o zgodę. Wszak to ona pierwsza złożyła hołd najbardziej reprezentatywnemu typowi kobiet mojego pokolenia.

Panie Boże!
Nasz Alfabet ma aż 24 litery. Pamiętaj, jak dbałam, by Tradycje Świąteczne nie zanikły. Spraw, gdy oklapnę znowu na dłuższy czas (lub popadnę w depresję, jak kto woli), by na mej drodze pojawiła się kolejna Pani Litera. Nie będę miała nic przeciwko temu, gdy dla odmiany będzie to Pan.
Noooo dooobrze już. Wszak Ty przecież wiesz wszystko, znowu chciałam być pazerna. Parę liter już przerobiłam. Tych nie musisz powtarzać.

Gdy ktoś zapyta mnie w najbliższym czasie, skąd czerpię pomysły na swoje dzieła, zarówno te szydełkowe i literackie, zapewne domyślacie się co odpowiem. Myślę jednak że nikt nie wpadł na w pełni poprawną odpowiedź.
Bo owszem, niektóre pomysły faktycznie zawdzięczam kolizjom z kolejnymi dużymi literami alfabetu. Większość pomysłów przychodzi jednak do mnie mnie sama. Przychodzi do mnie w nocy, gdy śpię. Gdy śpię , a moja pogrążona w głębokim śnie głowa spoczywa na poduszce wypełnionej plewami z kaszy gryczanej. Chcecie panie iść w moje ślady? Nic prostszego. Wystarczy kupić taką poduszkę. ( tu link do odpowiedniej strony.)

To co miało być „odpowiedzią na ...”, postanowiłam dzięki powyższemu przekształcić na „wstęp do ...”.
Wstęp do „Pamiętnika początkującej bloggerki”. Pamiętnik skierowany do "starszych kobiet z siatkami. Póki żyjemy nie dajmy się. Przecież życie jest piękne. Jak z resztą nie można się cieszyć z niego mając takiego kota jak mój?

No..... przyznam się. Znów chciałam minąć się z prawdą. Tego kota nie ma już na tym najpiękniejszym ze światów. Przebywa aktualnie w Niebycie. Teraz mam kotkę, ale nie jest tak fotogeniczna i zdecydowanie brak jej tej męskiej pewności siebie. Co tu zresztą mówić o pewności siebie, gorzej, to przecież kocia depresja.


Skłonna do depresji zimowych kotka Agatka.
(fot. z "Archiwum U")

W swojej działaności bloggerskiej mocno postanowiłam:

PO PIERWSZE - Nigdy, ale to przenigdy nie skasuję żadnego komentarza na mojej stronie;

PO DRUGIE - Nie będę psuła moich (a raczej rodzinnych)zdjęć, znakami wodnymi. Czy ktoś po przeczytaniu powyższego odważy się na skopiowanie ich bez mojej zgody? Gdyby jednak złodziejowi(wszak zazwyczaj nie mają ani czasu) nie chciało się czytać, i odważy się na skopiowanie to i tak suma sumarum , wyjdzie mi to na zdrowie (psychiczne).

poniedziałek, 8 marca 2010

Traumo precz!


Tęcza przeganiająca Traumę z Przeborskiego Parku Krajobrazowego na Zachód.
(fot. z "Archiwum U")

Skończyłam rysowanie schematów i pisanie przepisów na "moje dzieci". Każdy kto chce, może je sobie teraz skopiować na własny użytek. A zapewniam, że warto. Miarowe powtarzanie wzoru np. raz, dwa trzy (słupek); raz, dwa, trzy (słupek); raz, dwa, trzy (słupek), raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, (łańcuszek); raz, dwa, trzy (słupek)itd. brzmi jak mantra i wprowadza nas w stan koherencji serca o którym pisał Dawid Servan-Schreiber w książce "Zdrowiej" Komu nie będzie chciało sie robić może koszulki zakupić w sklepie internetowym mojego syna BRILI.
Skończyłam schematy mogłam powrócić do lektury wspomnianej książki. I co się okazało?
Że w prosty sposób mogę wyrzucić z mojej głowy negatywne emocje związane z ażurowymi koszulkami na jajka. (EMDR - odczulanie z zastosowaniem ruchu gałek ocznych oraz przeformułowanie negatywnych schematów poznawczych). Postanowiłam sprawdzić.
Weszłam na stronę pani "F", po kilku nieudanych próbach ( z powodu drżących rąk) dotarłam w końcu tam gdzie chciałam. Do schematu "Kwiatuszka". Zamknęłam oczy, 60 ruchów gałek ocznych (tam i z powrotem). Otwarłam - i odzyskałam jasność widzenia.

Przecież klony moich dzieci trafiły na doskonałą matkę zastępczą. Wszystkie jej dzieła są autentycznie piękne. Nie ma również żadnych " brzydkich plam w krajobrazie idealnym" komentarzy. Poza tym będą one mieszkały w domu z ogrodem, podczas gdy matryce z których powstały gnieżdżą się na jedenastym piętrze w wielkiej płycie. Jak mogłam być taka bezduszna. Zachowałam się jak pies ogrodnika. A kto chce grać taką rolę nawet w najpiękniejszej bajce (nie mówiąc już o życiu). Ja na pewno nie chcę. Wyleczyłam się.
Najwyższa pora skorzystać z rady Biednego Ojca z książki R. Kiyosaki "Bogaty ojciec, biedny ojciec"

Głęboki ażur - przepis


Tym sposobem dotarłam do ostatniej koszulki - do Ażuru. Jak już wspominałam dla początkującej szydełkarki stanowić ona będzie największe wyzwanie. Dla mnie również stanowi problem gdy chodzi o zwięzły i jasny opis nie mówiąc o schemacie.

Początek - kółeczko złożone z ośmiu oczek łańcuszka:

1 rząd(słupki podwójne) - 10 słupków przedzielonych trzema oczkami łańcuszka; W
przypadku tego wzoru istotne staje się jednak sposób
zamknięcia rzędu; po dziesiątym słupku robimy dwa oczka
łańcuszka,
Wbijamy szydełko w pierwszą dziurkę rzędu i robimy słupek
pojedynczy;

Tym sposobem na początku drugiego rzędu znajdujemy się nie nad słupkiem a pośrodku łańcuszka.

2 rząd(słupki podwójne)- 2 słupki zrobione nad oczkami łańcuszka; pięć oczek
łańcuszka; uchwyt(półsłupek nad łańcuszkowym fragmentem rzędu
pierwszego); pięć oczek łańcuszka; dwa słupki nad kolejnym
fragmentem łańcuszkowym rzędu poprzedniego; pięć oczek
łańcuszka .....

Tym sposobem otrzymaliśmy zaczątek podłużnych pasków idący ku górze:

3 rząd (słupki pojedyncze) - słupki nad słupkami; jedenaście oczek łańcuszka; słupki
nad słupkami, jedenaście oczek łańcuszka ...........
4 rząd (słupki pojedyncze) - słupki nad słupkami; dziesięć oczek łańcuszka: słupki
nad słupkami, dziesięć oczek łańcuszka ...........
5 rząd (słupki pojedyncze) - słupki nad słupkami, sześć oczek łańcuszka; uchwyt
(chwytamy za pomocą półsłupka łańcuszki obu poprzednich
rzędów); sześć oczek łańcuszka; słupki nad słupkami;
sześć oczek łańcuszka ........
6 rząd (słupki pojedyncze) - słupki nad słupkami; dwanaście oczek łańcuszka; słupki
nad słupkami, dwanaście oczek łańcuszka ...........
7 rząd (słupki pojedyncze) - słupki nad słupkami; jedenaście oczek łańcuszka: słupki
nad słupkami, jedenaście oczek łańcuszka ...........
8 rząd (słupki pojedyncze) - słupki nad słupkami, sześć oczek łańcuszka; uchwyt;
sześć oczek łańcuszka; słupki nad słupkami; sześć oczek
łańcuszka ........
9 rząd (słupki pojedyncze) - słupki nad słupkami; jedenaście oczek łańcuszka; słupki
nad słupkami, jedenaście oczek łańcuszka ...........
10 rząd (słupki pojedyncze) - słupki nad słupkami, sześć oczek łańcuszka; uchwyt;
sześć oczek łańcuszka; słupki nad słupkami; sześć oczek
łańcuszka ........
11 rząd - pięć oczek łańcuszka; uchwyt(nad sześcioma oczkami rzędu
poprzedniego); sześć oczek łańcuszka; uchwyt(nad
kolejnym sześcioma oczkami rzędu poprzedniego); sześć
oczek łańcuszka; uchwyt (pomiędzy słupkami rzędu
poprzedniego);
sześć oczek łańcuszka .........
..
Skończyliśmy. Wciągamy kordonek wstążkę, sznureczek .......

niedziela, 7 marca 2010

Paski podłużne - przepis


Uff! Chyba jednak zrezygnuję ze schematów i ograniczę się do przepisów. Pisanie idzie mi zdecydowanie łatwiej niż rysowanie. Służę natomiast radą, gdyby ktoś czegoś nie zrozumiał:

Początek - kółeczko złożone z ośmiu oczek łańcuszka:

1 rząd(słupki pojedyncze)- 14 słupków;
2 rząd(słupki pojedyncze)- 2 słupki wbite w jeden słupek poprzedniego rzędu, trzy
oczka łańcuszka, 2 słupki wbite w trzeci słupek rzędu
poprzedniego, trzy oczka łańcuszka, 2 słupki wbite w piąty
słupek rzędu itd.;
Tym sposobem otrzymaliśmy zaczątek siedmiu podłużnych pasków:
3 rząd (słupki podwójne) - słupek nad słupkiem, drugi słupek wbity pomiędzy pierwszy i
drugi słupek rzędu poprzedniego trzeci wbity w słupek,
cztery oczka łańcuszka i powtarzamy, słupek nad słupkiem...
4 rząd (słupki podwójne) - słupek nad słupkiem, pięć oczek łańcuszka i powtarzamy ...
5,6,7 rząd (sł. podwójne) - słupek nad słupkiem, sześć oczek łańcuszka i powtarzamy.
8 rząd (słupki podwójne) - słupek nad słupkiem, pięć oczek łańcuszka i powtarzamy ...

Kolejne rzędy można w dowolny sposób modyfikować (słupki pojedyncze lub podwójne, tak by koszulka okrywała całe jajko:

9 rząd - słupek wbity w pierwszy słupek poprzedniego rzędu, pięć
oczek łańcuszka, słupek wbity w trzeci słupek paska
poprzedniego rzędu, pięć oczek łańcuszka, słupek wbity nad
słupkiem ........
10 rząd - pięć oczek łańcuszka, uchwyt (półsłupek nad oczkami
łańcuszka rzędu poprzedniego), pięć oczek łańcuszka, uchwyt
..
Skończyliśmy. Wciągamy kordonek wstążkę, sznureczek .......

Paski poprzeczne - schemat


Wzór ten polecam na początek działalności koszulkowej, jest najłatwiejszy do korekty. Jest banalny a przecież też piękny.
Początek: kółeczko złożone z ośmiu oczek łańcuszka;
1 rząd(słupki podwójne)- 8 słupków przedzielonych czterema oczkami łańcuszka;
2 rząd(słupki pojedyncze)- słupek nad słupkiem, trzy słupki nad oczkami łańcuszka - co daje w sumie 32 słupki pojedyncze;
3 rząd (słupki podwójne) - 16 słupków przedzielonych czterema oczkami łańcuszka wbite w co drugi słupek poprzedniego rzędu - razem 16 słupków podwójnych;
4 rząd(słupki pojedyncze) - słupek nad słupkiem, dwa słupki nad oczkami łańcuszka, co daje w sumie 48 słupków;
5 rząd(słupki podwójne) - 16 słupków przedzielonych czterema oczkami łańcuszka wbite w co trzeci słupek poprzedniego rzędu - razem 16 słupków podwójnych;
6 rząd (słupki pojedyncze) - słupek nad słupkiem, dwa słupki nad oczkami łańcuszka, co daje w sumie 48 słupków;
7 rząd (słupki podwójne) - 16 słupków przedzielonych czterema oczkami łańcuszka wbite w co trzeci słupek poprzedniego rzędu - razem 16 słupków podwójnych;
8 rząd (słupki pojedyncze) - słupek nad słupkiem, dwa słupki nad oczkami łańcuszka, co daje w sumie 48 słupków;
9 rząd (słupki pojedyncze) - słupki pojedyncze przedzielone pięcioma oczkami łańcuszka, wbite w co trzeci słupek poprzedniego rzędu;
10 rząd - 5 oczek łańcuszka, uchwyt półsłupkiem nad łańcuszkiem poprzedniego rzędu.
Uwaga!
Po 8 rzędzie proponuję zrobić przymiarkę. Założyć koszulkę na manekin (raczej wydmuszkę, nie surowe jajko, które może nie wytrzymać nacisku))i gdyby to co piszę powyżej okazało się za mało można słupki pojedyncze w 9 rzędzie zamienić na podwójne oraz zwiększyć ilość oczek łańcuszka zarówno w 9 jak i w 10 rzędzie.
Dla porządku podaję również schemat:

Rustykalne dziury


Poczatek: kółeczko złożone z ośmiu oczek łańcuszka;
1 rząd - 8 słupków pojedynczych przedzielonych trzema oczkami łańcuszka
2 rząd(słupki pojedyncze)- słupek nad słupkiem, trzy słupki pojedyncze nad oczkami łańcuszka - co daje w sumie 32 słupki pojedyncze;
3 rząd - słupki pojedyncze przedzielone czterem oczkami łańcuszka, wbite w co drugi słupek poprzedniego rzędu - razem 16 półsłupków pojedynczych;
4 rząd (słupki pojedyncze) - słupek nad słupkiem, dwa słupki nad oczkami łańcuszka, co dałoby w sumie 48 słupków, wzór ten wymaga jednak podzielności przez pięć, dlatego dwa razy, zamiast dwóch słupków słupków musimy zrobić trzy (najlepiej p[o przeciwnej stronie roboty)
Tym sposobem osiągamy właściwy obwód jajka i możemy zająć się właściwym wzorem:


Pisanka ta bierze udział w zabawie blogowej u Antoniny:

sobota, 6 marca 2010

Kwiatuszek - schemat


Poczatek: kółeczko złożone z ośmiu oczek łańcuszka;
1 rząd - 8 słupków podwójnych przedzielonych czterema oczkami łańcuszka;
2 rząd(słupki pojedyncze)- słupek nad słupkiem, trzy słupki pojedyncze nad oczkami łańcuszka - co daje w sumie 32 słupki pojedyncze;
3 rząd - słupki pojedyncze przedzielone czterem oczkami łańcuszka, wbite w co drugi słupek poprzedniego rzędu - razem 16 półsłupków pojedynczych;
4 rząd (słupki pojedyncze) - słupek nad słupkiem, dwa słupki nad oczkami łańcuszka, co daje w sumie 48 słupków;
Tym sposobem osiągamy właściwy obwód jajka i możemy zająć się właściwym wzorem:

Siateczkowe dziurki - schemat


Poczatek: kółeczko złożone z ośmiu oczek łańcuszka;
1 rząd - 8 słupków pojedynczych przedzielonych trzema oczkami łańcuszka
2 rząd(słupki pojedyncze)- słupek nad słupkiem, trzy słupki pojedyncze nad oczkami łańcuszka - co daje w sumie 32 słupki pojedyncze;
3 rząd - słupki pojedyncze przedzielone czterem oczkami łańcuszka, wbite w co drugi słupek poprzedniego rzędu - razem 16 słupków pojedynczych;
4 rząd (słupki pojedyncze) - słupek słupkiem, dwa słupki nad oczkami łańcuszka, co daje w sumie 48 słupków;
Tym sposobem osiągamy właściwy obwód jajka i możemy zająć się właściwym wzorem:



Naciągamy kosulkę na jajko i gdy wszystko się zgadza i koszulka pasuje w ostatni rząd wciagamy kordonek(sznureczek zrobiony z kordonku lub wstążkę - co kto woli)