niedziela, 28 lutego 2010

Barwienie jajek



W 2006 trafiłam na "niszę ekonomiczną". Niestety nie byłam właściwie przygotowana do wejścia na rynek. Przygotowałam zbyt mało koszulek a i Allegro ma przecież zasięg ograniczony. Ale gdyby tak.....:

a) Zapisać się do Ligi Polskich Rodzin;
b) Z ramienia partii złożyć do Laski Marszałkowskiej projekt ustawy "O obowiązku ubierania wielkanocnych jajek w szydełkowe koszulki".

Sukces finansowy byłby murowany. Zresztą nie tylko ja bym na tym zyskała. Nie wyrobiłabym, niech każdy statystyczny Polak zje jedno choć jedno jajko ....... (Hola! Dlaczego jedno, skoro może pić kilka litrów alkoholu?) Przecież to doskonały sposób na rozwiązanie problemu bezrobocia kobiet na wsi. Poparcie Samoobrony byłoby murowane.
Niestety zanim swój pomysł wprowadziłam w czyn (czytaj zgromadziłam odpowiedni zapas koszulek), koalicja PiS-u, LPR-u i Samoobrony rozpadła się.

Pozostała mi jeszcze międzynarodowa współpraca z Chinami i zalanie świata " moimi koszulkami". Niestety nie miałam pieniędzy na wycieczkę do Chin, a wszyscy przedstawiciele rasy żółtej handlujący na pobliskim placu, przy bliższy poznaniu okazywali się Wietnamczykami.

Mój pomysł powiązania dziewiarstwa (niekoniecznie ręcznego) z polityką ktoś jednak przechwycił i do dziś nie wiem kto to mógł być. Nikomu z Samoobrony pomysłu przecież nie przekazałam, bo nikogo nie znałam.
Kto bowiem zbił największy kapitał na Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie? Zapewne producent pomarańczowych szalików. Bardzo ciekawi mnie, czy stanowił on "siłę sprawczą" rewolucji, czy też znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. Wolę wierzyć w to ostatnie. Może kiedyś trafi się i mnie coś takiego.

Na rynku szydełkowych ozdób Bożonarodzeniowych praktycznie nie udało mi się zaistnieć. Moje gwiazdki przeszły prawie niezauważone na tle całego mnóstwa naprawdę pięknych wyrobów. Nic nowego nie wpadło mi do głowy, a nie chciałam kopiować cudzych pomysłów.

Chcąc natomiast rozszerzyć nieco asortyment na kolejne Święta Wielkanocne, zaczęłam eksperymentować z naturalnymi barwnikami do jajek. Prawda jest taka, że albo jajka już nie te co dawniej (być może zmienił się skład chemiczny skorupek), albo ja nie umiem tego robić. Nie udało mi się bowiem:

1) uzyskać czerwieni z buraków (jedynie nędzny róż);
2) zieleni z: żyta, trawy, barwinka;
3) żółci z pędów wierzby.

Od zupełnego załamania uratowała mnie czerwona kapusta. Wprawdzie gotowanie w wywarze z kapusty nic nie dało wydmuszce, ale zapomniałam ją wyciągnąć z wywaru, a następnego dnia czekała mnie miła niespodzianka (oprócz niezbyt przyjemnego zapachu). Piękny morski kolor widoczny na zdjęciu, doskonale pasujący do żółtych i radośnie zielonych koszulek. Okazało się też, że by uzyskać taki kolor nie trzeba czekać, aż wywar się zaśmierdzi. Wystarczy poczekać aż ostygnie. Niezawodna okazała się tez cebula. Zanurzona w niej na moment dobrze wysuszona wydmuszka natychmiast przybrała żółtą barwę. Eksperyment przeprowadzony w identycznych warunkach, przy użyciu wywaru z buraków jako barwnika nie przyniósł spodziewanych rezultatów - znów wydmuszki były ledwo różowe.


Już najwyższa pora, by podejść naukowo do zagadnienia i napisać odpowiedni projekt na badania. Nie sadzę by KBN tak zaniżył loty i dał na nie pieniądze, ale może dałoby się coś uszczknąć z Uni Europejskiej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz