poniedziałek, 5 kwietnia 2010
Anonimowość w sieci
MOJE kwiaty na NASZEJ działce.
(fot. z Archiwum "U")
W sieci nie czuję, się bynajmniej samotna, czuję się natomiast doskonale anonimowa.
I dobrze, bo o samotność w sieci została już w pozytywny sposób wyeksploatowana przez Leona Wiśniewskiego. Gdy natomiast chodzi o anonimowość użytkowników internetu to mówi się o niej na ogół źle.
Swoja drogę nie rozumiem, dlaczego tak chętnie zrezygnowano z posługiwania się imieniem i nazwiskiem w Internecie.
Gdy zakładałem w pracy swoje pierwsze konto e-mailowe, wydawało mi się logiczne, że powinno mieć ono ścisły związek z moim imieniem i nazwiskiem. Przy drugim koncie , założonym na O2 już nie czułam takiej potrzeby. Chciałam na powrót zostać Andzią. (Mój, jakby obecnie powiedziano nick z czasów studenckich. Dawniej nazywało się to zdecydowanie bardziej prozaicznie - przezwisko.) Okazało się, że Andzi było już na "Tlenie" zbyt dużo. Gorzej, gdy zdecydowałam się na Sandzię też okazało się że nie jestem pierwsza. Zostałam więc S_andzią. W końcu też ładnie. Gdy rejestrowałam, się na Allegro, znów zażądano ode mnie bym wybrała sobie Nazwę Użytkownika. Po co? Chyba po to, by sąsiedzi nie wytykali mnie palcami, gdy kupię sobie "Mein Kampf" lub "Kamasutrę", bo pornografii dziecięcej nikt na Allegro nie rozpowszechnia. Chciałam tyko sprzedać niepotrzebne mi książki, więc mogłam to spokojnie zrobić pod własnym nazwiskiem.
Skoro jednak tak krok, po kroku, zmuszano mnie bym zapomniała jak się nazywam, zaczęło mi się to podobać.
Nie kupiłam jednak ani "Kamasutry" (już nie ten wiek),ani autobiografii Hitlera(starczyły mi przerabiane w szkole "Medaliony" Zofii Nałkowskiej).
W 2006r spieniężyłam pozostałe po edukacji trójki moich dzieci szkolne podręczniki a za zarobione w ten sposób pieniądze kupiłam "Potęgę Podświadomości" J.Murphiego, też w końcu nie do końca poprawną moralnie. Bo po co się wysilać i pracować nad sobą, gdy starczy sobie coś wyobrazić, zasnąć, a podświadomość zrobi swoje.
W moim przypadku zrobiła, bo skąd by się wzięły Pisankowe Koszulki na Jajka? Cudownej poduszki z plewami gryczanymi jeszcze wtedy nie miałam. (Prawdę powiedziawszy żaden producent takich poduszek nie nawiązał ze mną jeszcze współpracy partnerskiej).
To dzięki dążeniu do anonimowości w internecie, gdy założyłam, blog , postanowiłam że postaram się w nim na powrót zostać sobą. Bo tak naprawdę gdzie, przez te moje 56 lat życia podziałam się Ja, ze swoim wypływającym z głębi serca uśmiechem Buddy, z którym podobno przychodzimy na świat? Nie mam, żadnych niecnych zamiarów, chcę tylko by taki uśmiech na powrót zagościł na mojej twarzy i myślę, że znacznie łatwiej będzie mi to zrobić jako Sandzi, niż osobie o peselu 540913......... ściśle związanym z określonym imieniem i nazwiskiem.
Niech żyje anonimowość w Internecie! Można w nim ukryć się jak motyle na zdjęciu pełnym kwiatów, nie mówiąc już o pracowitych pszczołach, które nikną na zdjęciu pełnym motyli.
Nie MOJE motyle i pszczoły na MOICH kwiatach.
(fot. z Archiwum "U")
Już miałam nieznanego mi właściciela pszczół przepraszać za zamieszczenie ich wizerunku na mojej stronie bez jego zgody, gdy przypomniało mi się, że przecież staję się nową osobą. To właściciel pszczół powinien mi oddać ten miód, który pszczoły zebrały z MOICH kwiatów. A jak nie to nich sobie ich pilnuje, by nie wchodziły na cudzy teren nieproszone.
P.S. Okazało się, ze dopiero za trzecim razem udało mi się dodać komentarz do strony jako S_andzia. Raz, odpisałam jako Radość szydełkowania, raz jako email. Jak widać możliwości anonimowości są nieograniczone.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz