niedziela, 11 kwietnia 2010
We włóczkowym świecie
Na półmetku remanentu w moim włóczkowym magazynie.
(fot. Sandzia)
Chcąc choć raz w życiu (zamiast jak zwykle dać się ponieść emocjom) w sposób uporządkowany przejść do planowej produkcji, przystąpiłam do zinwentaryzowania posiadanych dóbr.
Okazało się, że dzięki swojej wrodzonej (półgóralskiej) pazerności środki trwałe mojej wytwórni kwiatków to: 27 szydełek, 12 par długich drutów, 10 par drutów na żyłce, 4 komplety drutów do robienia skarpet.
Środki nietrwałe podzieliłam wg kolorów i podsumowałam posiadane zasoby:
Brązy i beże - 48 gatunków włóczek;
Szarości i czernie - 42 gatunki;
Zielenie - 39 gatunków;
Czerwoności - 37 gatunków;
Niebieskości - 27 gatunków;
Turkusy (nie mieszczące się ani w kategorii zieleni ani niebieskości) - 7 gatunków;
Fiolety - 26 gatunki;
Różowości dla wnuczki - 17 gatunków;
Odcienie bieli - tylko 12 gatunków;
Żółć i pomarańcz - tylko 4 gatunki (stanowczo trzeba uzupełnić, w końcu żółty to kolor nadziei);
Razem daje to gatunków włóczek okrągłą liczbę 220 gatunków.
Oj, mają czego zazdrościć mi Zaplątane Niteczki.
Czy aby naprawdę jest czego zazdrościć? Każda włoczka ma inną strukturę, grubość, skład tej jest tylko parę metrów innej 50. Nawet zrobienie z niej skarpet w paski stanowiłoby nie lada wyzwanie. Pozostają tylko kwiatki.
Po co robić jednak teraz kwiatki z "ciepłych" (takich z dodatkiem wełny) włóczek, teraz gdy lato tuż tuż?
Energii starczyło mi tylko na pomarańczowe pojedyncze kwiatki, z tzw elastilu (co najmniej 20-letniego). Moje brązowe włoczki pięknie nimi zakwitły.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale na kwiatki wystarczy, wystarczy też na paputki dla dzieciaczków, na etui do telefonu, na podkładki pod kubki, albo na kolorową narzutę z elementów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i nadal zazdroszczę:)