piątek, 30 kwietnia 2010

Szydełkowe kolczyki


Przemieszczając się z siatkami na trasie praca-dom i z powrotem, bacznie przyglądam się młodym dziewczynom, szukając na nich oznak powrotu epoki "dzieci-kwiatów". I co powiecie? Czuję się jakby wróciły lata siedemdziesiąte. Biżuterią może być dosłownie wszystko. Jedyna różnica polega może na tym, że w czasach mojej młodości ta różnorodność dotyczyła to głównie korali, teraz zaś najdziwniejsze rzeczy można zobaczyć doczepione do ucha. Właściwie to trudno zobaczyć dwie takie same pary kolczyków.
Jak wszystko to wszystko. Można tez zobaczyć rozetki, czyli dobrze usztywnione "mini" serwetki.

Takie płaskie kwiatuszki robiłam kiedyś jako ozdoby świąteczne, ale dlaczego nie przerobić tego na kolczyki? Synek potrafi.

W swoich dziewiarskich zapasach mam też sporo kordonków i muliny (kiedyś również haftowałam, więc radośnie wzięłam się do dzieła.

Najpierw powstały jednokolorowe szare rozetki.



Wydawały mi się one jednak za smutne, więc postanowiłam je ożywić srebrną (30 letnią! Pamiętam jak ją kupowałam w Czechosłowacji) nicią. Robiąc sesję fotograficzną moim dziełom, wreszcie znalazłam zastosowanie dla kamieni mojego męża.



Prawdziwe zadowolenie znalazłam dopiero robiąc kolejną rozetkę - żółto-zgniłozieloną. Ale o tym juz w następnym poście.

1 komentarz:

  1. Ojej! Tez robie takie, a w kazdym razie bardzo podobne. Natchnela mnie kolezanka z pracy, gdyz takie cos kupila i wszystkim sie bardzo podobalo. Oczywiscie, by osiagnac pozadany efekt, trzeba bylo znalezc odpowiednia nitke i odpowiednie bigle. Fajna zabawa. Poza tym tez uwielbiam roslinki i grzyby. Nie mam tylko jeszcze galerii grzybow!

    OdpowiedzUsuń