poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Kwiaty dla Mai i nie tylko dla Mai


Biorąc pod uwagę, że prawie wszystkie odwiedziny na moim blogu miały ścisły związek ze schematami Pisankowych Koszulek na Jajka, najwyższa pora by przypomnieć sobie jaki ten blog ma tytuł, i wrócić na powrót do szydełkowania, jeśli nie chcę na rok, do następnej Wielkanocy przeprowadzić się do Internetowego Niebytu. Jak już wspominałam jestem, osobą pracującą i nie mam czasu na duże formy, póki co zajmuję się wyłącznie małymi, czas więc przejść do następnej małej formy czyli kwiatków.
Na początku zimy koleżanka A z pracy poprosiła mnie o zrobienie kilku kwiatuszków do brązowej czapeczki i szalika córki Mai. (Imię ma ona oczywiście na cześć pszczółki Mai.)
Znając wyczucie koloru tej koleżanki (podobne zresztą do mojego), widziałam, że nie mogą to być jakieś kwiatki, to muszą być kwiatki w specjalnym odcieniu brązu. W poszukiwaniu takiej włóczki postanowiłam przejrzeć moje włóczkowe skarby. Zamiłowanie do porządku mojego męża, (odziedziczone po śląskich przodkach), nigdy na szczęście sięgało głębi szaf, gdy więc z kolejnych zakamarków zaczęłam wyciągać kolejne siatki i pudełka z resztkami włoczek ogrom posiadanego dobra poraził mnie. Poczułam się, jakbym trzymając w ręku niebieski koralik Karolci wypowiedziała nieopatrznie życzenie "Niech niepotrzebne zapasy włóczek wszystkich moich krewnych i znajomych trafią do mnie". Bo tak właściwie było naprawdę.
W socjalizmie robiły na drutach lub szydełkowały wszystkie znane mi kobiety. Potem jednak większość z nich rezygnowała z robótek ręcznych. Albo moja pasja była silniejsza, albo geny odziedziczone po przodkach o nazwisku Ciuła sprawiły, że na każde pytanie: "Chcesz niepotrzebne mi już włóczki?" odpowiadałam tak, tak tak i jeszcze raz tak. Rezultat miałam przed sobą.
Oczywiście, bez trudu znalazłam odpowiednie odcienie brązów i beżów, ale co z całą resztą kolorów?
Nagle doznałam olśnienia. A gdyby tak przerobić je na kwiatki?

3 komentarze:

  1. Kwiatuszki śliczne:) A zapasów włóczek zazdroszczę, mój zestaw niestety jest o wiele skromniejszy, a i tak nie mam już go gdzie trzymać:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o masę, to włóczki mam faktycznie mnóstwo. Są to jednak głównie resztki włóczek, nie nadające się nawet na "średnią formę" typu czapka czy szalik.No może choć różu starczy nabuciki dla wnuczki, takie jakie znalazłam u Ciebie na blogu.

    OdpowiedzUsuń